Agent
To już trzeci odcinek programu. Jesteśmy w ślicznym miejscu, góry, woda, zwierzęta! Nad basenem wypełniamy ankietę, trzeba w niej podać, kogo darzymy zaufaniem, a kogo nie. Finalnie wychodzi na to, że nie jestem zbytnio darzony zaufaniem i tym samym jestem podejrzewany o to, że mogę być Agentem 🤔
Ja wraz z kilkoma osobami mamy udać się do busa, wbijamy do jakiegoś miejsca skąd zaczynam podejrzewać, że może będzie to skok na bungee - mamy ubrać się w pianki, następnie związują nam oczy - jakaś osoba bierze mnie i zaczynamy schodzić przez jakieś nierówne stopnie, nic nie widzę, schodzimy około 30 minut, po czym czuję krople wody, najprawdopodobniej jest to jakaś łódz.
Osoba, która mnie pilnowała posadziła mnie na siedzeniu, czuję niepewność i też ogromną chęć, żeby dowiedzieć się co będzie dalej… zaczynamy płynąć, po jakimś czasie zatrzymujemy się… słyszę jak zaczynaja wciągać gdzieś w górę osoby, a ja zostaje prawie na samym końcu.
Nagle ktoś mnie woła - zaczynam być zabezpieczany, po czym wciągają mnie na linach, czuje jak wszystko wrzyna mi się w ciało - to była masakra i zostaje zawieszony wraz z innymi na około godzinę czasu, zanim coś zaczęło się dziać.
To super uczucie wisieć tyle metrów nad wodą, ale też niekiedy ogromnie wyczerpujące - zwłaszcza jak czuć było ten przeszywający się ból od wgniatających się sznurów, które zabezpieczały.
Pamiętam, że jeden ze sznurków - jeżeli zostanie pociągnięty to tym samym spada się do wody. To było niebezpieczne, zwłaszcza, że po jakimś czasie dopływał w naszym kierunku statek w którym była Kinga i ogłosiła zadanie - na czym będzie polegało. Każdy z wiszących miał za zadanie trafić to obręczy, która zostałaby wytworzona poprzez sznur na tafli wody. Skok z takiej wysokości, uwzględniając przesunięcie w zależności od warunków atmosferycznych to nie należało do łatwych konkurencji.
Dla mnie kłopot stanowiły jeszcze soczewki, gdyż uderzenie w wodę i ich przesunięcie mogłoby uniemożliwić mi wykonywanie dalej konkurencji. Nie wiedziałem co robic i troche sie wahałem, az finalnie w ostatniej chwili przed podjęciem próby skoku - ściągnąłem swoje soczewki.
Lina nie układała się tak dobrze, żebym miał od razu skoczyć, musiałem chwileczke odczekać i finalnie skoczyłem, było to ogromne uderzenie i nagle gdzie ta łódka? Ale to były duże emocje… :D
Zadanie udało się zaliczyć…. a na drugi dzień czekało nas jeszcze więcej emocji….
Podczas śniadania otrzymaliśmy kopertę w której było wspomniane, że należy wziac potrzebne rzeczy i można nastawiać się nawet na spanie pod gołym niebem, co automatycznie dało sygnał, że należy wziac trochę tych niezbędnych rzeczy - a mając przykład tego jak nocowałem w solance nie mając prawie nic, postanowiłem, że tym razem odpowiednio się przygotuję. Bylo chyba coś wspomniane o wędrówce i plecaku, ale ja miałem tylko swojego tygryska, mój jeden z ulubionych plecaków, który kupiłem w NYC, ale tez malutki.
Postanowiłem, że w takim przypadku muszę wziac małą walizkę i tak tez zrobiłem. Finalnie zmieściłem tam sporo rzeczy, od dosyć cennej biżuterii, poprzez odzież, dokumenty… co się dało tylko zmieścić. Po kilku godzinach byliśmy na miejscu, okazało się, ze widać różnego rodzaju pontony, zaczałem zastanawiam się czy to będzie związane wyłacznie z rzeką czy też będzie urozmaicone w liny, wspinaczkę górską i takie tam. Mieliśmy zabrać swoje bagaże i udać się w kierunku, gdzie miała czekać na nas Kinga Rusin. Oczywiście okazało się, że jako jedyny miałem walizkę, wziąłem ją i musiłem targać poprzez ten gąszcz trawy. Nagle docieramy na miejsce i okazuje się, że znajduje się tam dużo drewna, sznury, gwozdzie - co zaczęło sugerować, że będzie budowa czegoś. Po chwili okazuje się, że Kinga mówi nam, iż dzisiejsza konkurencja będzie miała na celu wybudowanie tratwy…. i zaczęło się! Starałem się słuchać innych, ale czasami niektórzy mają takie pomysły, że uffff… Alan starał się ciągle pełnić funkcję osoby, która zarządzała budową, ale niekoniecznie to wychodziło na pozytywną stronę…. mieliśmy duży kłopot z tą tratwą, ciągle coś nie pasowało - ja zacząłem wbijać te gwozdzie, przy ponad 30 stopniach C był to dużo wiekszy wysiłek niz normalnie. Jak juz skonczył sie czas, nagle okazało sie, ze to nie koniec… to dopiero poczatek przygody. Mielismy zamienic sie tratwami z inna grupą, co wydawało sie na korzysc dla nas, ale jak dowiedziałem się, że na tratwę trzeba włożyć bagaże - to od razu pomyslałem o mojej walizce???
i tak, ze co? Walizke na tratwę? Oni mnie zabiją hehehe Pewnie niektórzy mogli myśleć, że celowe działanie, a jak było …. walizka wraz z moim rzeczami, które były dla mnie cenne musiała trafić na tratwę, została przywiązana, a my mieliśmy kierować pontonem do którego doczepiona została tratwa z bagażami, a oprócz tego jeszcze był mój plecak tak zwany Tygrysek wraz z kopertą z pieniędzmi, tak myślałem, nie mieli gdzie wsadzić jeszcze tej koperty….
Zaczęło się! Płyniemy, daje z siebie tyle ile można, ale i tak Alan twierdzi, że jest odwrotnie… była to wyprawa w coraz to mocniejszy nurt rzeki, co stawało się coraz to bardziej interesujące. Niestety nasz specjalista od raftingu zamiast wskazywać jak należy radzić sobie z tym żywiołem, to w pewnej chwili zaczeliśmy podejrzewać, że ma na celu tylko rozwalenie tratwy i nieukończenie konkurencji badz doprowadzenie do wywrotki. Z minuty na minutę zaczęło się robić coraz to mocniejszy nurt rzeki, zacząłem czuć, ze to jest super rafting, ale tez odczuwałem juz strach, zwłaszcza, ze fale byly coraz to mocniejsze, trzeba było chować głowę przed wystajacymi gałęziami drzew, pochylać się kiedy było juz tak, ze w kazdej chwili moglismy wyleciec z niego…. ale gdy tratwa zaczeła sie rozwalac i w pewnym momencie nie bylo jzu na niej mojej walizki z rzeczami - bylo mi ogromnie przykro i bylem zirytowany tym, ze nawet nikt nie zamierza jakos mocniej zajac sie tematem. Jak zaczely wypadac worki, gdzie nie było wiadomo czyj to czyj to wtedy była jakas reakcja, ale z moja walizka znikoma…. naturalne było to, ze przejmowałem sie, ale to nie znaczy, ze nie robiłem zadania - dawalem z siebie naprawdę tyle ile tylko mogłem.
Jak pytałem sie czy przechwycili moja walizke to odpowiedz była, ze nie. Tym samym do samego konca bylem pewny, ze nie została uratowana, az na samym koncu jak dopłynęliśmy - okazało się, że Marek Włodarczyk chwycił ją i była, tylko wiadomo nikt o tym nie powiedział, żeby jeszcze bardziej doprowadzić do mojej reakcji - w końcu to program tv
Z konkurencji niewiele wynikło, bo worki wraz z kopertami zostały zniszczone.
Niestety z programem pożegnała się Jula - osoba do której miałem najwiecej zaufania jak z reszta do Agi Rylik, która wczesniej pożegnała sie z programem. Nie wiem dlaczego, ale nasunęło mi sie takie podobieństwo, jakis schemat. Modny tata - przykład wysportowanego maczo podobnie jak Rafał Maślak odpadł w pierwszym odcinku… hmm Szkoda mi ogromnie, ze zaczeły odpadać takie osoby jak Jula czy Aga, ale cóz - gra toczy się dalej… Kto jest Agentem? A może jest ich dwóch? Czy Agent moze zrezygnować z programu? A może zrobi to nie zwracając na siebie uwagi? Jak dużo pytań może się krystalizować…. ale jedno jest pewne - jest to program - tylko program! :)
Uaktywniłem się na:
Na YouTube filmy dla subskrybentów!
xoxo